


Kazanie biskupa Donalda Sanborna
- Leon XIV
Data : maj 2025.
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.
Dziś chciałbym powiedzieć wam kilka słów o Leonie XIV. Ważne jest, abyście zrozumieli pewne fakty na jego temat, a także pewne reakcje na jego osobę. Tak zwani konserwatyści novus ordo są w ekstazie i euforii, ponieważ widzą w nim pewnego rodzaju katolika. Ostatnio stwierdził, że władza cywilna powinna promować życie rodzinne, które opiera się na stabilnym związku między mężczyzną a kobietą. Dlatego było to dla nich tak cudowne, bo nie poparł sodomii. Czy naprawdę musimy się cieszyć, że ktoś, kto rzekomo jest rzymskim papieżem, nie popiera sodomii? Czy naprawdę do tego już doszliśmy? Więc wszyscy są w ekstazie z powodu tego stwierdzenia. W rzeczywistości pominął fakt, że rodziną jest ważnie zawarte małżeństwo, a nie tylko ludzie, którzy są ze sobą stabilnie związani. Można by to powiedzieć o osobach żyjących w konkubinacie albo w nieważnym małżeństwie, gdzie jest rozwód i ponowny ślub. To też jest stabilny związek, ale to nie jest rodzina, bo nie ma tam ważnego małżeństwa.

Biskup Donald Sanborn
Zauważyłem, że bardzo ostrożnie dobiera słowa, jest inteligentniejszy niż Bergoglio, jest bardziej gładki i ostrożniejszy, może sprawiać wrażenie, że mamy do czynienia z pewną dozą konserwatyzmu. To wszystko jest jednak fałszywe. Jest on całkowitym, absolutnym modernistą. Należy to zrozumieć.
Kazanie będzie trochę długie, ale bardzo ważne jest zarysowanie, choć trochę, tła historycznego modernizmu. To wszystko zaczęło się już w renesansie. Idea modernizmu polega na tym, że świat nowoczesny stał się czymś zupełnie innym niż świat średniowieczny i dlatego Kościół musi się dostosować do tego nowoczesnego świata, do tego co nazywamy nowoczesnością, żeby przetrwać. Musi więc nastąpić transformacja katolicyzmu przy jednoczesnym zachowaniu tej samej instytucji. Cała struktura instytucji Kościoła będzie trwać , ale religia w niej ciągle będzie się zmieniać i ewoluować.
To jest modernistyczna idea, że kiedy ludzie się zmieniają, ich postawy, zwyczaje i moralność się zmieniają, to Kościół też musi się dostosowywać do tych zmian. Ważne, aby to zrozumieć. Z każdym modernistycznym papieżem, który jest wybierany, zastanawiamy się, co on teraz zrobi z Kościołem. Nigdy czegoś podobnego nie było przed Soborem Watykańskim II, nie było mowy o zmianie czegoś istotnego w Kościele Katolickim. Nikt nie odważyłby się nawet pomyśleć o czymś podobnym. To nie jest jak z partiami politycznymi, gdzie raz rządzą Demokraci, a raz Republikanie. Takie podejście jest zupełnie nowe i należy być tego świadomym.
Renesans wytworzył człowieka nieobciążonego grzechem pierworodnym, człowieka jako człowieka, takiego, który nie musiał już tak układać swojego życia, aby osiągnąć życie wieczne cierpiąc tu w jedności z Panem Jezusem na krzyżu. Takie podejście do życia było czymś naturalnym dla człowieka średniowiecza.
Renesans to wszystko wywrócił. Z czasem, już w XVII i XVIII wieku, pojawił się problem niewiary. Miała miejsce protestancka reformacja, która zakorzeniła w umysłach ludzi subiektywizm; rozpropagowano dowolne badanie i interpretowanie Pisma Świętego.
Każdy więc bierze Pismo Święte do ręki i sam decyduje, rzekomo, pod natchnieniem Ducha Świętego, jak je interpretować. Wiadomo do czego to doprowadziło – jest tylu „świętych duchów", mówiąc obrazowo, ilu ludzi, ilu protestantów, bo każdy wierzy w coś innego. Doprowadziło to do subiektywizmu, czyli przekonania, że nie ma znaczenia, w co wierzysz, dogmaty się nie liczą. Liczy się to, że masz jakieś tkliwe uczucie do Boga, pewną nadzieję i zaufanie. To jest wiara protestantów. Takie podejście zakorzeniło się w końcu i w katolickiej Europie.
Następnie przyszła epoka niewiary, gdy szczególnie w Anglii ludzie wykształceni stwierdzili, że protestantyzm nie ma sensu – i rzeczywiście nie ma. Przeszli więc na deizm, gdzie Bóg jest kimś, kto stworzył świat i nie interesuje się nim, a my nie interesujemy się Nim. To tak, jakby nakręcił zegar i odszedł, więc nie musimy się przejmować moralnością czy Jego prawami – Jego to nie obchodzi. To jest deizm. George Washington był znanym deistą, wielu innych ludzi z XVIII wieku, zaangażowanych w walkę o niepodległość Ameryki, też nimi byli. Wszystko to przyszło z Anglii i trafiło do katolickiej Francji w XVIII wieku, gdzie Voltaire i inni rozwinęli te idee i rozpropagowali.
Następnie wybuchła Rewolucja Francuska, która w katolickim kraju zdetronizowała Chrystusa – zapanowała wolność religijna i religijny indyferentyzm. Wolność religijna oznaczała, że państwo będzie całkowicie obojętne wobec religii, jaką wybierze obywatel. I to się wychwala jako coś wspaniałego. W rzeczywistości takie podejście jest potępione przez Kościół Katolicki. Nasz Pan przyszedł, by głosić prawdę. Gdy Piłat zapytał: „Czy Ty jesteś królem?”, Jezus odpowiedział: „Sam to mówisz. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie.” On jest Królem prawdy. I jak mówił kardynał Beau, znany antymodernistyczny teolog z czasów św. Piusa X: „Jakim Bogiem byłby ten, który nie wymaga od nas wiary w religię, którą objawił?”
Więc pomysł, że masz prawo wierzyć w cokolwiek co ci pasuje w kwestiach religii, jest całkowicie fałszywy i oznacza zdetronizowanie Chrystusa.
Później, jako następstwo takiego podejścia, pojawiło się państwo świeckie, całkowicie obojętne wobec religii. Tak było w Europie, gdzie wszystkie państwa ostatecznie zostały zsekularyzowane, a także zaczęto promować wolność słowa i wolność prasy – które są uważane za wielkie wartości. Istnieje prawdziwa wolność prasy i prawdziwa wolność słowa; i o ile jest uprawnione głoszenie prawdy, nawet jeśli ktoś się z tym nie zgadza, to błąd nie ma praw – mówił papież Pius XII – i dlatego Kościół zawsze potępiał wolność słowa , że można mówić, co się tylko zechce. Można by bluźnić przeciwko Najświętszej Maryi Pannie czy Panu Jezusowi pod pretekstem wolności słowa – to potępia Kościół Katolicki, podobnie jak wolność prasy, która pozwala drukować, co się komu podoba. Ale takie postępowanie jest obecnie mocno zakorzenione w tym, co nazywamy nowoczesnością; tym się cechuje modernizm.
Potem w XIX wieku razem z Darwinem pojawił się ewolucjonizm – kolejny składnik tej nieprzyjemnej, wręcz odrażającej mieszanki zwanej nowoczesnością. Następnym elementem był liberalny protestantyzm w XIX wieku, gdzie mówiono, że każdy na swój własny sposób doświadcza Boga w sobie, ale każdy poznaje Go inaczej i inaczej Go wyraża. Tak uczył Schleiermacher w latach 20. i 30. XIX wieku. Ta idea się przyjęła i dotknęło to też katolików i katolickich teologów. Idea, że religia jest czymś wyłącznie wewnętrznym, że nie ma Objawienia zewnętrznego, nie ma Objawienia reprezentowanego przez dogmat w Kościele Katolickim. Wszystko odbywa się we wnętrzu człowieka, ważne co czujesz, co myślisz.
Kościół Katolicki zawsze sprzeciwiał się takiej nowoczesności. Widział ją jako wrogą cywilizacji katolickiej, Kościołowi samemu, i nieustannie ją potępiał oraz zwalczał, ale wkroczyli moderniści i orzekli: „Kościół nie przetrwa, jeśli się nie dostosuje do współczesnego świata.” Stąd pojawił się nacisk na tzw. doświadczenie religijne – dogmat nie ma znaczenia, to co jednostka czuje na temat Boga, to jest prawdziwe dla niej. Wszystko to jest także wynikiem gwałtownego rozwoju subiektywizmu – oznacza to, że to co dla jednych jest prawdą, niekoniecznie jest prawdą dla innych. To jest właśnie subiektywizm, wywodzący się od słynnego filozofa Immanuela Kanta, który był tylko uosobieniem poglądów już powszechnie panujących w tym czasie. Doświadczenie religijne doskonale wpisuje się w ten sposób myślenia – ja mam swoje doświadczenie Boga, ty masz swoje. To jest główna zasada modernizmu.
Ewolucja dogmatów, nazywana przez św. Piusa X herezją i potwornym błędem, że dogmaty muszą się zmieniać wraz ze zmianami postaw ludzkości.
Kolejna sprawa: ekumenizm, czyli tego logiczna konsekwencja – skoro wszyscy mamy prawo wierzyć w cokolwiek chcemy i dogmat nie jest obiektywny i może się zmieniać, to powinniśmy wszyscy połączyć siły i znaleźć jakiś wspólny mianownik jak np. Światowa Rada Kościołów. „Chrystus jest Panem” , a dalej wierz w co chcesz, pełna dowolność. To jest ekumenizm. Ekumenizm jest wrogiem dogmatu, bo nie można nalegać, żeby ktoś wierzył w coś, w co nie chce uwierzyć. Nie można powiedzieć protestantowi: „Musisz zostać katolikiem, żeby się zbawić.” Nie można, bo jak mówi Sobór Watykański II, religie niekatolickie są środkiem zbawienia. Więc po co zostać katolikiem?
Kolejna cecha modernizmu: Kościół jest na służbie ludzkości. Nie istnieje dla zbawienia dusz, ale po to, by służyć ludzkości, światowemu pokojowi. Dlatego ciągle słyszymy o ich troskach dotyczących migracji czy klimatu. Bergoglio praktycznie nie był w stanie powiedzieć niczego pobożnego, zawsze chodziło o Palestyńczyków, Izraelczyków czy jakiś konflikt gdzieś na świecie. Wprawdzie Kościół zawsze pragnął pokoju, ale nie to jest głównym zadaniem Kościoła, bo podstawowym celem jest zbawienie dusz, głoszenie Ewangelii, sprawowanie Mszy św. i udzielanie sakramentów, a nie troska o klimat - na pewno nie ma też prawa dyktować państwom jak regulować problemy dotyczące migracji. To nie jest rola Kościoła Katolickiego. „Królestwo moje nie jest z tego świata”, powiedział nasz Pan do Piłata. W dzisiejszym świecie muszą istnieć regulacje dotyczące praw imigracyjnych. Gdy chcemy, żeby ksiądz przyjechał do tego kraju i tu pracował, musimy płacić prawnikom dużo pieniędzy, aby go tu sprowadzić. I to trwa latami. Biskup Fliess dopiero niedawno został Amerykaninem, a zaczęliśmy ten proces osiem lat temu.
A ojciec Sevedra mówił mi, że jego brat trzy razy nie dostał wizy w ambasadzie w Meksyku. Dlaczego? Bo uznano, że nie ma powodu, by wrócić do Meksyku. Tak trudno to załatwić. Prawo jest bardzo surowe i są ku temu powody. Kościół nie ma prawa mówić narodom, że mają otwierać drzwi dla imigrantów. Ale tu chodzi o „społeczną Ewangelię” – Kościół, (wg modernistów) jest po to, by uczynić ziemię rajem. Ważne, aby to zrozumieć – cel modernistów to humanitaryzm bez dogmatów, pozbyć się dogmatów, bo są nieistotne, a Kościół ma uczynić ziemię lepszym miejscem do życia. Sobór Watykański II był więc przyjęciem nowoczesności zamiast stałego sprzeciwu wobec niej. Wszystko się odwróciło na Soborze Watykańskim II – teraz Kościół przyjmuje nowoczesność. Wszystko, o czym przed chwilą mówiłem.
Są cztery wielkie herezje Soboru Watykańskiego II. Pierwsza to uczynienie różnicy między Kościołem Chrystusa a Kościołem Katolickim. To herezja, bo Kościół Chrystusa to Kościół Katolicki - to jedno i to samo. Nie ma wielkiego Kościoła Chrystusa i potem Kościoła Katolickiego. To pierwsza herezja. Druga: kolegialność, czyli demokratyzacja Kościoła – bardzo ważna dla nich, żeby zdetronizować papieża i zrobić z niego coś na kształt brytyjskiego monarchy, jakiegoś wielkiego ojca w białym habicie. Trzecia: ekumenizm, który głosi, że fałszywe religie są środkiem zbawienia – to herezja. Nie ma innego środka zbawienia niż Kościół Rzymskokatolicki. Czwarta: wolność religijna, czyli prymat sumienia nad Objawieniem. Bóg objawił religię, umarł na krzyżu, przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie – cała ludzkość ma tę prawdę przyjąć. Wolność religijna mówi, że masz prawo tę prawdę odrzucić. To bluźniercza herezja, zawsze potępiana przez Kościół Katolicki.
Słynny ksiądz Lamennais z XIX wieku, który ostatecznie dokonał apostazji, twierdził, że Kościół musi dążyć do doczesnego szczęścia ludzkości i nie może się martwić o zbawienie dusz. Tak daleko w przeszłość sięga ta herezja, jest taka stara i ma bardzo głębokie korzenie.
Teraz kilka przykładów z tego wszystkiego w wypowiedziach Leona 14. Powiedział: „Bracia i siostry, chciałbym, aby naszym pierwszym wielkim pragnieniem” – powiedział to dziś w Rzymie – „było zjednoczenie Kościoła, znak jedności i komunii, który stanie się zaczynem pojednanego świata.” Znowu – on chce jedności w Kościele dla jakiegoś ziemskiego pokoju. Wszystko jest podporządkowane temu celowi. Mówi: „Nigdy nie chodzi o zdobywanie innych siłą, przez religijną propagandę czy za pomocą władzy. Chodzi zawsze i tylko o miłość jaką miał Jezus.”
Prawdą jest, że Kościół nigdy nie chce nikogo zmuszać na siłę do stania się katolikiem, ale „religijna propaganda” – to określenie pochodzi od kongregacji założonej w XVIII lub XIX wieku – „Propaganda Fide”, czyli Kongregacja Rozkrzewiania Wiary. (ang. Congregation for the Propagation of the Faith. ) Słowo „propaganda” stało się pejoratywne przez Goebbelsa, nazistowskiego ministra, który był katolikiem albo przynajmniej był wychowany po katolicku, i użył tego słowa, które było mu znane, dla promowania idei nazistowskich, co zostało nazwane propagandą i od tego czasu ma ono złe znaczenie. Ale w ustach papieża używanie tego określenia w podobnym sensie jest nieuczciwe, bo czym jest „religijna propaganda”, jeśli nie głoszeniem Ewangelii, wychodzeniem do wszystkich narodów, jak powiedział nasz Pan? Jaka to różnica? Przypomnijcie sobie, że Bergoglio mówił: „prozelityzm to nonsens” – a prozelityzm oznacza, że idziesz do niekatolika, mówisz mu, że jest w błędnej religii i że powinien się nawrócić na wiarę katolicką; wyjaśniasz mu powody, dla których powinien się nawrócić. To jest prozelityzm - szerzenie wiary. Kościół zawsze tak robił – szedł na cały świat głosić Ewangelię, w Indiach, w Japonii – św. Franciszek Ksawery przyprowadzał mnóstwo ludzi do wiary, bo wiara jest źródłem zbawienia.
Czy „nowy papież” mówi coś podobnego? Nic z tych rzeczy. To przez miłość mamy nawracać ludzi. Ale ta miłość nie jest miłością nadprzyrodzoną. Nie ma nadprzyrodzonej miłości bez nadprzyrodzonej wiary. Święty Pius X, krótko po swoim wyborze w 1903 roku, powiedział do kardynałów, że jest taki pogląd, że może istnieć miłość bez wiary, że jest jakaś forma miłości, co może jednoczyć ludzi i to może podobać się Bogu, nawet jeśli ci ludzie nie mają wiary. Kontynuował: „Miłość bez wiary to potworny błąd, bo Kościół nie jest zjednoczony przez miłość naturalną, ale przede wszystkim przez wiarę, a także przez miłość nadprzyrodzoną. Obydwie – wiara i miłość – są cnotami nadprzyrodzonymi, wlane przez Boga. To nie jest coś naturalnego. Naturalna miłość nigdy nie zaprowadzi do nieba. Nie idzie się do nieba za to, że jest się naturalnie dobrym, ale za to, że jest się nadprzyrodzenie dobrym – przez nadprzyrodzone wiarę, nadzieję i miłość.
Dalej „nowy papież” mówił: „Chcemy być małym zaczynem jedności, komunii i braterstwa na świecie (ciągle ten świat). Chcemy powiedzieć światu z pokorą i radością: patrzcie na Chrystusa. Zbliżcie się do Niego.” Zauważcie, że nie mówi: „Przyjmijcie wiarę katolicką”. Za to mówi co następuje: „Przyjmijcie Jego słowo, które rozświetla i pociesza. Słuchajcie Jego propozycji miłości i stańcie się Jego jedną rodziną. W jednym Chrystusie jesteśmy jedno.” I teraz uwaga!” Oto droga, którą mamy iść razem – zarówno między sobą, jak i z naszymi siostrzanymi Kościołami chrześcijańskimi.”
Innymi słowy, chodzi o kościoły heretyckie. To nie są nawet kościoły – to po prostu grupy heretyków: luteranie, anglikanie, „nasze, siostrzane Kościoły chrześcijańskie”. To nie są siostrzane Kościoły, nawet nie są Kościołami. Jest jeden Kościół. Dalej: „Z tymi, którzy podążają innymi religiami – islam, buddyzm, i z tymi, którzy szukają Boga (o religii tu nawet nie ma mowy), ale szukają Go razem z wszystkimi kobietami i mężczyznami (zwróćcie uwagę na szyk, po angielsku ten zwrot zawsze brzmi ‘men and women’) dobrej woli, by budować nowy świat, gdzie panuje pokój.” Przecież to czysty modernizm. Kościół na usługach poprawy doczesnego świata. Idealny modernizm. Chcę żebyście to zobaczyli wyraźnie, bo ten człowiek to modernista „polany lukrem”. Jest gładki – bardziej gładki niż Jan Paweł 2 czy Ratzinger. Nie dajcie się zwieść temu człowiekowi. Jest na wskroś modernistą.
Powiedział: „Światłem i mocą Ducha Świętego budujmy Kościół oparty na Bożej miłości, znak jedności, Kościół misyjny, który otwiera ramiona dla świata, głosi słowo, pozwala, by niepokoiła go historia, i staje się zaczynem harmonii dla ludzkości.” Wciąż ten sam temat – Kościół na służbie ludzkości, jakby miał uczynić świat lepszym. Kościół nie jest po to, by czynić świat lepszym miejscem. Dalej: „Razem, jako jeden lud, bracia i siostry, idźmy do Boga i kochajmy się nawzajem.” Ani słowa o wierze katolickiej – tylko festiwal naturalistycznej miłości.
Dalej powiedział: „Nikt nie jest zwolniony z obowiązku zapewnienia poszanowania godności każdej osoby, szczególnie najsłabszych i najbardziej bezbronnych – od nienarodzonych po osoby starsze, od chorych po bezrobotnych, zarówno obywateli państw i imigrantów.” Czyli powodem naszej moralności wobec tych osób jest godność każdego człowieka. Aborcja nie dlatego jest zła, bo narusza się czyjąś godność, ale dlatego, że jest sprzeczna z prawem Bożym. To morderstwo niewinnego dziecka i idzie się za to do piekła. To nie przez wzgląd na godność człowieka. Czy młoda dziewczyna rozważająca aborcję powie sobie: „Może jednak nie powinnam tego zrobić, bo godność człowieka na to nie pozwala?” Czy naprawdę to mogłoby ją powstrzymać? Wszystko to czysty naturalizm.
Dalej powiedział: „To odpowiedzialność przywódców rządowych, by budować harmonijne i pokojowe społeczeństwa obywatelskie. Można to osiągnąć przede wszystkim przez inwestowanie w rodzinę opartą na stabilnym związku mężczyzny i kobiety.” Ten temat już był omawiany. (Stabilny związek.) Stabilny związek może oznaczać różne rzeczy. Ważne małżeństwo. Nawet wśród protestantów są ważne małżeństwa. Ważne małżeństwo – to jest rodzina. W przeciwnym razie ludzie tylko mieszkają razem i mają po prostu potomstwo, ale to nie jest rodzina.
Na zakończenie zostawię wam słowa św. Piusa X:
„Dziwna naprawdę, a zarówno smutna, jak i przerażająca jest odwaga i zuchwałość ludzi, którzy nazywają się katolikami, a marzą o zakładaniu nowego społeczeństwa w takich warunkach i ustanawianiu na ziemi, niezależnie od Kościoła katolickiego, ( gdyby wiedział co w przyszłości stanie się z Kościołem Katolickim…), niezależnie od wiary katolickiej panowania sprawiedliwości i miłości”. Oni chcą panowania sprawiedliwości i miłości niezależnie od wiary katolickiej. To wypisz wymaluj Leon 14 –„ z pomocą wszystkich, którzy są chętni, w jakiejkolwiek religii lub bez, z wiarą czy bez wiary, byle tylko byli gotowi zapomnieć o tym, co ich dzieli, budować sprawiedliwość i miłość na ziemi” - to jakby czytać modernisty podręcznik,” mają zapomnieć o swoich przekonaniach religijnych i filozoficznych, a skupić się na tym, co łączy: szczodry idealizm i pewne siły moralne, bez względu na ich pochodzenie. Przerażające jest to, że wynikiem takiego nieuporządkowanego działania i kosmopolitycznej współpracy może być tylko demokracja, która nie jest ani katolicka, ani protestancka, ani żydowska, religia bardziej uniwersalna niż Kościół Katolicki, jednocząca wszystkich ludzi, którzy w końcu staną się braćmi i towarzyszami w królestwie Bożym”.
Św. Pius X o tym mówi: „Nie pracować już dla Kościoła, lecz dla ludzkości – jest to, nic innego tylko, zorganizowana apostazja.”
W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.